SUVy mogą mieć taki sam sens w mieście jak i w terenie

     Kupić SUVa i nigdy nie pojechać w teren to praktycznie w grzech, ale w mieście może być on równie użyteczny jak w błotnistym lesie.

     Ogólnie występuję w opozycji do SUVów i wszystkich pseudo uterenowionych samochodów, które nigdy nie zjadą z drogi asfaltowej, a ich rola ogranicza się do zapewnienia kierowcy poczucia wyższości na drodze. Wśród aut terenowych wzorem dla mnie jest Mercedes G klasa i większość Land Rowerów, bo można przebierać w zależności od potrzeb i budżetu, choć ten i tak musi być duży. Tak jest zazwyczaj, bo będąc ostatnio świadkiem pewnej sytuacji zmieniłem trochę zdanie, ale tak naprawdę nie wiem czy to wystarczy by pokochać SUVy? Co najwyżej mogę niektóre z nich polubić, a z kilkoma się zaprzyjaźnić mniej lub bardziej. Reszta pozostanie bez zmian chyba, że... No właśnie. Znajdzie się solidne uzasadnienie ich istnienia, a wszystkie aspekty, które sprawiają, że mam o nich złe zdanie zostaną wyeliminowane. Tutaj wkraczają producenci, którzy powinni słuchać klientów, ale czy Ci narzekają skoro kupują ich auta?
     Będąc ostatnio w jednym z dużych polskich miast byłem świadkiem następującej sytuacji. Stojąc na przystanku tramwajowym, aby zaoszczędzić czas na przemieszczaniu się po centrum miałem świetny widok na sporych rozmiarów skrzyżowanie. Jak to bywa w wielkich miastach, otaczające mnie samochody były z segmentu premium. Mam tu na myśli marki takie jak BMW, Audi czy Mercedes. Oprócz tego stało kilka innych, mniej luksusowych samochodów, które również czekały na zielone światło. Kluczową rolę odegrają tutaj trzy samochody i choć tak naprawdę podane marki i modele są tutaj najmniej istotne, a ich wymienienie nie ma na celu podkreślenia wad konkretnego producenta to warto o nich wspomnieć. Były to kolejno Audi Q7 (2018), BMW 530d xDrive oraz Mercedes E200. Samochody te niespecjalnie wyróżniały się na drodze, gdyż wszystkie były w kolorze czarnym, a stojąc na światłach nie miały jak zaprezentować swoich możliwości. Do czasu...
     W pewnym momencie panujący dokoła gwar codziennego życia został przerwany przez przeraźliwie głośny sygnał syreny alarmowej pogotowia ratunkowego, które nadjeżdżało zza stojących samochodów klasy premium. Pech chciał, że była to droga stosunkowo szeroka, ale nie na tyle, aby zmieściły się tam dwa samochody i karetka. Po obu stronach był dosyć wysoki krawężnik, na którego najechanie nie byłoby niczym przyjemnym, ale jakoś trzeba ustąpić miejsca karetce. O ile część ze stojących na samym przodzie samochodów rozjechała się na boki, gdzie było przejście dla pieszych, tak nasi przedstawiciele klasy wyższej mieli problem. W akcie desperacji kierowca BMW wjechał na pas zieleni i przejechał przez krawężnik. Decyzja prawidłowa, bo ustąpić karetce trzeba, ale dźwięk jaki wydał samochód przy zjeżdżaniu z pasu zieleni ewidentnie zasugerował wizytę w serwisie na oględzinach, bo plastikowo-metaliczny dźwięk brzmiał podobnie do pękających elementów zderzaka i tarcia miską olejową. Może i by do tego nie doszło, gdyby kierowca nie najechał w dosyć dziwny sposób tak, że auto całe się pokrzywiło i przybrało dziwną pozycję. Kierowca Mercedesa miał mniej szczęścia i nie udało mu się wjechać na krawężnik, a jedynie otarł się o niego felgą, blokując praktycznie przejazd. Za to kierowca Audi, który reprezentuje segment SUVów nie miał żadnego problemu wjechać na pas zieleni i całym autem na nim stanął, więc karetka bez problemu przy nim przejechała. Samochód potraktował krawężnik jak przeszkodę, która nie istnieje i spokojnie usunął się z drogi.
     W tym porównaniu nie chodzi o to, aby pokazać, która marka jest lepsza. Nie chodzi też o to, aby zestawiać te samochody ze sobą, bo porównanie SUVa i limuzyny nie ma żadnego sensu. Ta sytuacja pokazuje za to, że czasami SUV przyda się nawet w mieście i właśnie tam możemy docenić jego terenowe właściwości. Proste zdarzenie, które może nas spotkać każdego dnia, a mając samochód o podwyższonym zawieszeniu ułatwiamy sobie i innym sprawę. Nie zachęcam nikogo do kupowania Q7, bo jak wiemy to auto wymagające naprawdę dużego budżetu i kto może sob na taki samochód pozwolić to zapewne go już ma. Jednak chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że nie zawsze powinniśmy kierować SUVy czy Crossovery do lasu albo na bezdroża. Prawdziwy test dla przeciętnego użytkownika będzie właśnie w mieście w takich sytuacjach. Oczywiste jest, że lepiej jeździć po błocie i bawić się w terenie, ale może producenci powinni odpuścić sobie reklamowanie ich samochodów jako terenowych mocarzy i skupić się na przełożeniu tych właściwości na miasto? Kto będzie chciał to kupi G klasę i pojedzie nią zarówno w teren jak i do miasta, bo jest to w miarę uniwersalny wbrew pozorom samochód, ale większości nie stać na takie samochody, a reklamowanie podwyższonego kombi jako samochodu terenowego również nie ma sensu.
     Można się spierać, że branie za przykład serii 5 i stawianie jej obok Q7 to debilizm. Można, ale chodzi o sam fakt, a w miejscu serii 5 może być na przykład KIA Cee'd. Choć mnie osobiście SUVy nie przekonały do siebie jeszcze wystarczająco to chciałbym sprawdzić jeden dowolny tego typu samochód przez dłuższy czas. Tak, aby postawić się w sytuacji przeciętnego kierowcy w mieście, ale też móc sprawdzić auto jako wóz dla maniaka jazdy terenowej. Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie na język. Czy któryś z producentów przy projektowaniu swojego uterenowionego samochodu skupił się tak naprawdę na stworzeniu samochodu pod teren, a nie tylko na zysku? Na to pytanie nie uzyskamy jasnej i klarownej odpowiedzi, ale być może któryś z producentów podzieliłby się taką informacją?

 Foto. materiały prasowe producentów

1 komentarz:

  1. SUV'a nie kupuje się do jazdy w terenie, nie kupuje się go nawet z myślą o pokonywaniu krawężników niedostępnych dla zwykłych sedanów. SUV'a kupuje się dla wygody wsiadania i wysiadania, dla lepszego wybierania nierówności na drodze i dla lepszej widoczności. Mieszkam pod miastem, codziennie dojeżdżam te 20km dziurawymi drogami do biura w centrum i chętnie wymieniłbym swojego IS'a na dowolnego SUVa, nawet takiego ze śmiesznym silniczkiem 150KM. Bo w codziennej jeździe w godzinach szczytu czas na torze ma takie samo znaczenie jak kolor lakieru, tutaj chodzi o wygodę, a miarą "lepszości" samochodu jest dla mnie poziom bólu pleców jaki odczuwam po powrocie do domu.

    OdpowiedzUsuń