Hybrydy i elektryki zagościły chyba za bardzo w motoryzacji, a Ferrari zaprasza je pod swoje skrzydła.
Zaledwie kilkanaście dni temu Ferrari pokazało model F8 Tributo, który zastąpi w gamie 488. Premiera wywołała małe zamieszanie, bo Tributo skradło serca wszystkich miłośników marki i może być zwiastunem dobrego kierunku włoskiej marki. Jak na razie nie mamy żadnych konkretnych informacji poza mniej lub bardziej wiarygodnymi plotkami. Jedną z nich jest informacja, jakby Ferrari zmniejszyło silnik V8 do V6, aby spełniać wszystkie normy i zastosowało do tego jeden silnik elektryczny. Jest to dosyć wiarygodna informacja, gdyż dyrektor techniczny potwierdził, że firma pracuje nad nową jednostką V6, jednak nic nie wspomniał o hybrydzie. Kolejną plotką jest moc jaką może rozwijać silnik. Tributo dysponuje mocą 710 koni mechanicznych i plasuje się bardzo wysoko w hierarchii mocy. Mówi się, że w przypadku hybrydy można liczyć nawet na wartości powyżej 1000 koni, jednak zakładając, że podstawą będzie jednostka V6 to ciężko trochę to sobie wyobrazić. Mimo to warto poczekać.
W tym roku Ferrari zaprezentuje jeszcze aż 5 samochodów, a hybryda będzie jedną z nich i zostanie pokazana światu w ciągu kilku miesięcy (niektóre źródła mówią o 3 miesiącach). Oprócz tego w 2020 roku premierę będzie miał model Purosangue, czyli SUV włoskiej marki będący odpowiedzią na Urusa. Jednak SUV Ferrari ma być wyjątkowy i czerpać DNA prosto ze sportowych samochodów. Pytanie czy Ferrari pójdzie w luksus czy osiągi. Oby to drugie, bo luksusowych SUVów już trochę jest i kolejne nie potrzebne, a za to czterocyfrowe wartości mógłby zdeklasować konkurencję już na starcie.
Jeśli chodzi o samego muła testowego to najważniejsze jest to co siedzi pod maską, a niemal pewnym jest, że to hybrydowe V6. Testy wytrzymałościowe w zimnych warunkach zapewne mają na celu sprawdzić wydajność całego systemu, bo to właśnie zimą najszybciej znika prąd z baterii. Ktoś zapyta czy jest sens hybrydy w Ferrari. Moja odpowiedź brzmi TAK. Dlaczego? Prosta odpowiedź. W LaFerrari mieliśmy pokaz idealnego wykorzystania elektryki w sportowych samochodach. To było jednak kilka lat temu, a nie chce mi się wierzyć, że Ferrari odłożyło projekt na półkę. Oni po prostu zbierają dane, analizują, poprawiają i wypuszczają doskonały projekt. Problem jest taki, że to trwa, ale Włosi jak zawsze mają czas. Im się nie śpieszy. Byle konkurencja ich nie wyprzedziła, bo może to źle się skończyć.
Foto. Carscoops
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz