Nowy sezon Formuły 1 zbliża się wielkimi krokami i widać to już na każdym rogu. Za chwilę rozpoczną się testy przedsezonowe w Barcelonie, gdzie będziemy mogli poznać możliwości nowych bolidów, a w piątek Włosi jako ostatni zespół zaprezentowali swoją konstrukcję na nadchodzący sezon. Oczywiście, że Włosi mają czas i im się nie śpieszy, ale czekanie do samego końca przyznam szczerze, że przyprawiło mnie o mały szał. Na szczęście nowy bolid rekompensuje długi czas oczekiwania, bo wprowadzono kilka istotnych zmian oraz te narzucone od góry przez władze Formuły na nowy sezon.
W Maranello mają co świętować, bo w tym roku zespół Scuderia Ferrari obchodzi swoje 90-dziesiąte urodziny (został założony w 1929 roku). Stąd też wzięła się nazwa modelu, czyli SF90. Litery oznaczają nazwę zespołu, a cyfry lata jego istnienia. Jednak nie tylko nazwa zmieniła się względem samochodu z poprzedniego sezonu. Przede wszystkim Ferrari chwali się i podkreślano to wielokrotnie, że nowy model jest ewolucją, a nie rewolucją względem zeszłorocznej konstrukcji. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ Ferrari ma prosty (tylko w teorii) cel - pokonać Mercedesa w klasyfikacji konstruktorów. W ubiegłym sezonie różnica między zespołami wynosiła 84 punkty co nie zadowoliło Ferrari, które ma chrapkę na pierwsze miejsce i zgarnięcie tytułu.
Aby uzyskać zakładany rezultat Ferrari wprowadziło kilka kluczowych zmian. Zaczęto od tych zmian wymaganych przez wprowadzenie nowych przepisów, czyli uproszczenie budowy przedniego skrzydła. Jego szerokość jest zwiększona do 2 metrów i teraz wynosi dokładnie tyle samo co tor bolidu, podczas gdy liczba elementów poziomych nie może przekroczyć pięciu. Pionowe elementy na końcach skrzydła nie są już dozwolone, a geometria płyt końcowych została uproszczona. Celem tych zmian jest uczynienie samochodów mniej wrażliwych na efekty związane z podążaniem za innym samochodem. Podobnie jak przednie skrzydło, tył został również poddany zmianom wedle przepisów na sezon 2019. Jest on wyższy o 70 milimetrów, zwiększając się z 800 do 870 mm i szerszy, zwiększając się z dotychczasowych 950 mm do 1050 mm. Płytki końcowe są dłuższe o 100 mm i zawierają tylne światła, które składają się z pary diod LED na zewnętrznych krawędziach tylnego skrzydła, w rozwiązaniu podobnym do tego, które zostało już przyjęte przez FIA dla prototypowych samochodów LMP1 i LMP2. Zmiany reguł również wpływają na system DRS, który jest teraz bardziej efektywny.
Przepisy wprowadzone na nowy sezon zakładają również zwiększenie masy bolidu do 743 kg oraz zwiększenie zabieranego przez bolid paliwa do 110 kg. Również minimalna waga kierowcy z całym ekwipunkiem to od tego sezonu 80 kg. Jednostki jakimi będą napędzane bolidy to niezmiennie silniki V6 o pojemności 1600 cm3, a jego zapotrzebowanie na paliwo w trakcie wyścigu to 100 kg na godzinę jazdy. Dodatkowo, aby zaoszczędzić na wadze pojazdu zdecydowano się na pomalowanie bolidu matową farbą, gdyż jest ona lżejsza od błyszczącego lakieru. To nie pierwszy raz w historii Formuły 1, gdy zespół decyduje się na takie rozwiązanie. W zeszłym sezonie podobnie zadecydował Red Bull malując swój pojazd. Dodatkowo malowane elementy są specjalnie wygładzane co minimalizuje opory powietrza, a bolidy są bardziej aerodynamiczne.
Czy wprowadzone zmiany pozwolą Ferrari zbliżyć się do Mercedesa, a nawet go pokonać w klasyfikacji konstruktorów? Ciężko powiedzieć, gdyż wszystko okaże się podczas wyścigów. Formuła 1 jest dosyć nieprzewidywalnym sportem, podobnie jak każdy inny sport motorowy, gdzie o zwycięstwie może zadecydować awaria bolidu przeciwnika lub minimalna różnica w dogrzaniu opon. Wiele czynników wpływa na zwycięstwo, ale patrząc na różnicę między zespołami w ubiegłym sezonie możemy być pewni zaciętej walki do samego końca i tutaj nikt nie odpuści. Dla Ferrari w tym sezonie będą jeździć Sebastian Vettel i Charles Leclerc, czyli solidna obsada dla włoskiej ofensywy przeciwko niemieckiemu zespołowi.
Foto. materiały prasowe Scuderia Ferrari
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz