Ostatnio po internecie krąży film, na którym widać Mustanga jadącego autostradą, a w pewnym momencie otwiera mu się maska. Chwile później został nakręcony drugi film, gdzie widzimy inny egzemplarz ze zgniecionym przodem. To tylko może utwierdzić w przekonaniu niektóre osoby, że Mustang jeździ tylko do przodu, a taka masa w połączeniu z kiepską jakością nie powinna poruszać się po drogach. Ford jednak nie traktuje takich dogryzek poważnie i postanowił wykorzystać całe swoje doświadczenie w motorsporcie do stworzenia wyścigowego Mustanga. Teoretycznie to się udało, ale w praktyce coś chyba poszło nie tak. Szczególnie z tyłu, bo spojler nie przypomina nawet ogromnej deski do prasowania tylko cały szyb wentylacji przemysłowej lub coś takiego.
Oczywiście to tylko żart, bo jak wiadomo, kwestie aerodynamiki i wszystkich elementów z nią związanych są ściśle określone przez serię w jakiej samochód startuje. Australijska seria wyścigów samochodów turystycznych jest dosyć specyficzna i być może nie wszystkim znana, szczególnie w Polsce, gdyż z przyczyn geograficznych wyścigi odbywają się na drugim końcu świata. Ogólne założenia serii są takie, że samochody turystyczne wyposażone w silniki V8 o mocy do 650 KM bez turbosprężarek czy napędu na cztery koła, ścigają się po torach o długości od 100 do 250 km. Choć początkowo seria miała bardzo wąskie grono odbiorów, zasięgi i zaangażowane zespoły to obecnie prowadzona polityka ekspansyjna pozwoliła zagościć serii w Ameryce Północnej, a do stawki dołączyły takie zespoły jak Nissan czy Volvo. Teraz swoich sił spróbuje Ford z porządnie zmodyfikowanym Mustangiem, który wykorzystuje komponenty zarówno z Mustanga GT4 jak i wersji drogowej.
Ford chwali się, że jego samochód wykorzystuje w bardzo dużym stopniu seryjny design i to prawda. Przód jest niemalże identyczny tyle tylko, że zastosowano zmodyfikowany zderzak pozbawiony bocznych wlotów powietrza. Patrząc na boczną linię nadwozia nie trudno odnieść wrażenie, że samochód ma "lekko" rozpłaszczony tył. To za sprawą wydłużenia nadwozia w tylnej części w celu zainstalowania ogromnego spojlera, który ma dociążyć samochód i zapewnić odpowiednią zwrotność. W tym przypadku mówimy o spojlerze działającym na dwóch płaszczyznach jednocześnie. Jedna część jest umieszczona zaraz przy nadwoziu i praktycznie do niego przylega, a druga wyżej w odległości kilkudziesięciu centymetrów, nachylona pod odpowiednim kątem.
Inauguracyjny start w Superloop Adelaide 500 i początek przygody Mustanga w tej serii wypada akurat w 55 rocznicę powstania modelu. W związku z tym, jeden z trzech startujących Mustangów będzie oznaczony numerem 55, a za jego kierownicą usiądzie Chaz Mostert. O tym czy Mustang podoła postawionemu przed nim zadaniu i zbliży się chociaż do czołówki, która obecnie jest bardzo mocna i ma ogromne doświadczenie w tego typu wyścigach przekonamy się już po pierwszym wyścigu. Odbędzie się on pomiędzy 28 lutym a 1 marca i będzie transmitowany zarówno w internecie jak i w telewizji na kanałach FOX Sports oraz TEN. Pytanie tylko czy Ford zdecyduje się pójść jeszcze bardziej w kierunku rozwoju Mustanga pod kątem motorsportu. Już teraz możemy zobaczyć samochód w serii GT4 czy NASCAR, a trzeba przyznać, że potencjał jak na 2-tonowy samochód jest. Były projekty Mustanga do driftu, które ujrzały światło dzienne, więc chyba wszystko jest możliwe.
Foto. materiały prasowe Ford oraz Supercars Chamionship
Jeden z lepszych samochodów, jakie miałem okazję widzieć. Mustang... moje marzenie. Ciekawe jak prowadziłoby się go po naszych polskich drogach?
OdpowiedzUsuńOd zawsze byłem zakochany w mustangu, szczególnie w tych wersjach z 69. Szkoda że dziś tak ciężko je dostać a sprowadzenie jest ponad moje możliwości. Mam nadzieje, że kiedyś mi się uda wygrać w totka. Pozdrawiam nowe wersje też są piękne ♥
OdpowiedzUsuń